wtorek, 29 października 2013

Rozdział drugi: Kawałek pergaminu


"Być kobietą to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami." Joseph Conrad

     Do rozpoczęcia Turnieju Trójmagicznego - albo raczej do pierwszego zadania - pozostały jeszcze trzy tygodnie, także jak na razie emocje w Hogwarcie opadły, a Kordelia miała chwilę spokoju, by w ciszy móc uczyć się do SUMÓW. Na dworze robiło się coraz chłodniej, dlatego częściej uczyła się w biblotece niż na błoniach czy nad jeziorem. Po popołudniowej lekcji z historii magii z profesorem Binns'em swoje kroki skierowała do biblioteki, gdzie miała zamiar pouczyć się trochę z eliksirów. Ubrana w mundurek szkolny z idealnie zawiązanym krawatem udała się w stronę schodów i napotkała rok młodszego o siebie sławnego Harry'ego Pottera.
     - Och, witaj, Harry - powiedziała cicho. Kiedy ten niechący na nią wpadł, zmarszczyła lekko czoło, bo przez to wyrwał ją z jej bujania w obłokach.
     - Witaj, Kordelio, co u ciebie słychać? - zapytał po chwili, jakby ich spotaknie nie było przypadkowe tylko raczej celowe.
     - U mnie? - zapytała lekko zdziwiona, bo zazwyczaj Potter prosił o garść informacji na temat wróżbiarstwa, albo czasami nawet zdażało mu się poprosić o pomoc z eliksirów, ale nigdy nie pytał się jej "co u niej słychać" - W porządku, właśnie zmierzam do biblioteki.
     - Tak samo jak Hermiona - powiedział bez namysłu i spojrzał się w   górę, jakby próbował zlokalizować kogoś na schodach. Może na kogoś czekał? Przynajmniej tak to wyglądało.
     - Słuchaj mogę cię poprosić o przysługę? - oczywiście, Kordelia wiedziała, o co chodzi. Mógł przecież od razu dojść do sedna, a nie przedłużać ten czas, zadawając głupie pytania w stylu "co u ciebie?", albo "ale ładna pogoda, nieprawdaż?".
     - Oczywiście, Harry, w czym mogę ci tym razem pomóc?
     - No wiesz... eee.... Snape nie daje mi żyć - wymamrotał cicho, jakby trochę się zawstydził.Ach, aż mu lekko zarumieniły się policzki.
     - Ojej, co znowu się stało? - zapytała zdziwiona, bo przecież ostatnimi czasy oddawał prace domowe na czas, przynajmniej z tego, co opowiadał jej Harry.
     - Eeee.... No, wiesz... Kazał mi poszukać na błoniach pewnego składniku, bo uważa, że za dużo go zużyłem podczas tworzenia jednego z eliksirów na zajęciach - powiedział jeszcze ciszej.
     - No dobrze nie ma problemu.O jaki składnik chodzi?
     - Wiesz co, może po prostu pójdziemy razem po obiedzie, dobrze? Wtedy ci wszystko opowiem! - powiedział i nawet nie czekając na odpowiedź od storny Kordelii, poiegł szybko w stronę Sali Wejściowej. Wygląda na to, że Flynn po prostu nie ma wyjścia, chociaż Potter też dobrze ją znał, doskonale wiedział o tym, że mu pomoże z chęcią. Tym bardziej, że w końcu nie polega to tylko na pisaniu jakiejś pracy domowej, ani wypracowania. A chwila spędzona na błoniach z Potterem na pewno jej nie zaszkodzi.
     W bibliotece jak zwykle nie było tłoczno i przede wszystkim panowała cisza. Kordelia usiadła przy jednym ze stolików i wyciągnęła podręcznik do eliksirów. Jej skupienie się na nauce było dzisiaj niedopuszczalne wręcz, a jedynie o czym starała się myśleć, to o spotkaniu z Potterem. Czegoż mógł od niej chcieć Chłopiec Który Przeżył?
     - Nie przeszkadzam? - Kordelia usłyszała twardy bułgarski akcent, który ocucił ją z myśli.Nieco się go wystraszyła, aż lekko drgnęła. Postać znanego już jej ucznia Durmstrangu przysiadła się do jej stolika. Flynn kiwnęła głową, żeby nie było wątpliwości, czy aby na pewno chce przez chwilę przebywać w jego towarzystwie.
     - Tutaj nie można rozmawiać - powiedziała bardzo cichym szeptem Kordelia, jej głos był niemalże niesłyszalny. Oczywiście wiedziała, że jak tylko zaczną konwersację, czy nawet wymienią dwa zdania między sobą, zaraz przybędzie Pani Pince i nie dość, że ich stąd przegoni, to jeszcze może odjąć punkty dla Ravenclaw.
     - Słucham? - Wiktor nachylił się by lepiej dosłyszeć, co mówi do niego Kordelia. Ta jednak nie odpowiedziała, jedynie porozumiała się z nim gestem, kładąc palec na swoich ustach, po czym wskazała kciukiem za siebie i naśladując Panią Pince. Krum uśmiechnął się i w geście wystawił kciuk w górę jako ok.
     Teraz już tylko Kordelia postanowiła się skupić na książce do eliksirów. Przecież może sobie tuż obok siedzieć najsławniejszy szukający na świecie, a ona tak po prostu będzie UDAWAŁA, że się dalej uczy. Nagle pod jej nosem pojawiła się karteczka z lekko pochylonym pismem, jednakże widać było, że jest to męskie pismo - nie przypominało pięknego estetycznego pisma, nawet w dodatku było to ciężkie do odczytania.

Potrzebuję Twojej pomocy, wyjaśnię Ci wszystko później. Spotkajmy się po obiedzie przy krużgankach.
Wiktor

     - Przepraszam bardzo, czy to są jakieś kpiny? - powiedziała głośno i uniosła głowę, ale kiedy już to zrobiła, Wiktora o pięknym, twardym akcencie już nie było. Kordelia spojrzała za siebie. Pani Pince spojrzała na nią gniewnym wzrokiem i teraz Flynn wiedziała, że jej czas w bibliotece się na dzisiaj skończył. Zresztą zaraz się spóźni na zajęcia z zielarstwa. Schowała księgę do torby i wyszła szybkim krokiem z biblioteki, co chwilę rozglądając się to na prawo to na lewo, próbując zlokalizować Wiktora Kruma.
     Do obiadu było jeszcze zdecydowanie dużo czasu, który dłużył się Kordelii przez nieustane czekanie na to, co się po owym posiłku wydarzy. Przede wszystkim przez te wszystkie myśli zrobiła się trochę nieobecna, przez co też profesor Snape dwa razy zwrócił jej uwagę, bo sięgnęła po złe składniki. Tym bardziej, że przygotowanie Eliksiru Spokoju wymagało dużej uwagi jak i koncentracji. Kordelia nie była z siebie zadowolona po tych zajęciach, ale też nie mogła odpędzić się od swoich domyśleń.
     Po lekcjach z profesor McGonagall Kordelia szybko udała się na obiad. Wśród delegatów Durmstrangu próbowała zlokalizować Kruma i w końcu jej się to udało. Zajadał się pieczonym indykiem i tłuczonymi ziemniakami. Nie wyglądał na przejętego, ba raczej na jego twarzy można było dostrzec zadowolenie. Przy stole Gryfonów Krukonka również zauważyła Harry'ego, który gawędził z Hermioną i Ronem, a w między czasie delektował się jagnięciną. Czy tylko ona się niepotrzebnie denerwowała? Może po prostu potrzebują jej skromnej pomocy. Harry przecież często prosił ją o pomoc, natomiast ucznia Durmstrangu w ogóle nie znała. Ani tym bardziej on nie znał jej. Może rozmawiał z McGonagall? Albo ze Snape'm? W końcu Kordelia zauważyła bliskie stosunki pomiędzy jej nauczycielem eliksirów a dyrektorem Durmstrangu. Wszystko to było dla niej absurdalne. Miała wrażenie, że to jakiś absurd, pomyłka. Albo może to był sen? Tak z pewnością.
     - Kordelio! - krzyknął Harry, zaraz jak Krukonka wyszła z Wielkiej Sali.
     - To co, idziemy na błonia, tak? - zapytała od razu z uśmiechem na twarzy. Wolała pomóc mu jak najszybciej i wrócić do swoich codziennych zajęć.
     - Tak, możemy iść, ale muszę ci coś ważnego powiedzieć - powiedział lekko zdyszany, bo musiał podbiec do niej spory kawałek. Ron i Hermiona dalej ucztowali w Wielkiej Sali.
     - Co się stało, Harry? - Kordelia zapytała zdziwiona. Teraz to dopiero miała mętlik w głowie.
     - Pod żadnym pozorem nie spotykaj się z Wiktorem - powiedział szeptem - To niebezpieczne.

4 komentarze:

  1. Harry, Wiktor... wszyscy potrzebują pomocy Kordelii. Harry martwi się o nią. Ciekawe, co odpowie mu dziewczyna? i czy rozważy jego słowa? mam nadzieję, że nie. I jeszcze pozostaje pytanie, czego chcę od niej Wiktor? Może chcę dowiedzieć się od niej coś o Hermionie?... cóż, czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, nie wiem, jak skomentować, więc napiszę tylko, że ciekawy rozdział..
    +Justuj tekst.
    Pozdrawiam, Kath.~

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybrałaś sobie niebanalny temat. Ciekawie piszesz, tylko może... trochę dłużej? Hę? :)
    Dalej czekam na trzeci rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój szablon jest śliczny. Mogłabym go użyć na swoim blogu? :)

    OdpowiedzUsuń