niedziela, 22 września 2013

Prolog

"Nigdy nie myślę o przyszłości, przychodzi ona wystarczająco szybko." Albert Einstein

   Pierwszy września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego drugiego roku, niewysoka, jedenastoletnia dziewczynka o długich blond włosach falujących po plecach nieśmiałym krokiem szła po peronie na King's Cross. Swoimi niebieskimi wielkimi oczami rozglądała się na prawo i lewo jakby szukała kogoś albo czegoś. Swoją ręką mocno trzymała sporo wyższego od siebie mężczyznę, widać było, że to jej ojciec. W końcu dziewczynka była tak niebiańsko do niego podobna. Te delikatne rysy twarzy, te oczy, włosy i lekko zadarty nos jak i lekko odstające uszy. Oboje szli i zbliżali się do peronu dziewiątego, a zaraz po prawej stronie był peron dziesiąty. Dziewczynka wiedziała co ma zrobić, a bynajmniej tylko w teorii, wiedziała to z opowieści ojca. Tylko d niego. Może dlatego też czuła lekki stres. Bała się, że coś nie wyjdzie, bała się, że jednak nie uda jej się przejść. 
- Córeczko - uśmiechnął się do niej ojciec i przytulił ją mocno do siebie - nie bój się, to nic strasznego - poprawił jej włosy, zawijając jeden z jej kosmyków za ucho. Kordelia Flynn spojrzała na ojca, jego słowa niezbyt ją pocieszyły, nie pomogły tak jak jemu by się to wydawało. Dalej wolała to wszystko przemilczeć, bała się choć już sama nie wiedziała czego tak naprawdę się boi. Młoda czarownica wzięła głęboki oddech, spojrzała na peron dziewiąty po lewej i peron dziesiąty, wiedziała, że musi się dostać na peron dziewięć i trzy czwarte. Raz, dwa, trzy - pomyślała i wbiegła w ścianę, w której jest magiczne przejście na peron, gdzie jest Hogwart Express. Udało się. 

Cztery lata później...

   Kordelia Flynn jest piętnastoletnią uczennicą Hogwartu, nosi niebieski krawat na znak tego, że jej domem jest Ravenclaw. Przede wszystkim dziewczyna nie jest zbytnio lubiana przez innych uczniów, ale mimo tego Kordelia przywykła do samotnych spacerów jak i samotnej nauki. Nieznajoma - mówią o niej. Ale jakoś ona sama nie bierze sobie tego do głowy. Albo może inaczej nie brała sobie do głowy, kiedy to na horyzoncie pojawiła się osoba, kiedy to po raz pierwszy Flynn poczuła coś dziwnego, motylki w brzuchu, których nie mogła powstrzymać. Nie wiedziała jednak, że to dopiero początek czegoś co może wywrócić jej życie do góry nogami, może nawet zniszczyć wszystko to na czym zawsze jej tak bardzo zależało. 

* * *

- Kordelia! - powiedziała szeptem Padma Patil do Flynn podczas lekcji transmutacji. Blond włosa dziewczyna odwróciła głowę w jej kierunku i lekko schyliła się, chcąc się dowiedzieć o co chodzi koleżance - Mogę mieć do Ciebie prośbę? - zapytała tak bardzo cicho, żeby nikt nie usłyszał jej pytania poza Luną, co chwile zerkała na McGonnagal, która jednak była nieco zajęta demonstrowaniem zaklęcia zamieniającego druzgotkę w pióro do pisania.
- Jaką? - Kordelia trochę się zdziwiła, zwykle Padma nie prosiła jej o pomoc, bądź jakąkolwiek przysługę, ich znajomość kończyła się jedynie na luźnych rozmowach.
- Mam dzisiaj coś ważnego do załatwienia i nie zdążę odrobić zadania z eliksirów, pomogłabyś? - oczywiście mówiąc "pomogłabyś", miała na myśli to, czy Kordelia odrobi za niej ową pracę domową. Jako, że Flynn była typem dość pomocnej, ba czasami nawet naiwnej dziewczyny zgodziła się bez wahania, nie wnikając co jej koleżanka ma tak ważnego do zrobienia, że nie będzie mogła odrobić pracy domowej dla profesora Snape. 
- Jako zadanie domowe, proszę napisać krótkie wypracowanie na temat przemieniania druzgotek w pióro za pomocą zaklęcia, które dzisiaj poznaliście - powiedziała na koniec McGonnagal po czym wszyscy uczniowie pozbierali swoje pergaminy, pióra i księgi i wyszli z sali do transmutacji. Padma Patil wybiegła pośpiesznie z sali, a Luna wyszła powoli za nią rozglądając się gdzie tak pośpiesznie pobiegła. No nic, w takim razie będzie musiała zrobić za nią tę pracę domową na eliksiry, w końcu lepiej pomocy innym nie odmawiać. Schowała wszystko do torby i ruszyła w stronę Wielkiej Sali, w końcu była pora obiadu. 
   Kordelia zasiadła przy stole Krukonów i zauważyła brak kilkoro uczniów, którzy to zwykle byli obecni podczas obiadu. Krukonka chwyciła za placek drobiowy z brokułami i nalała sobie soku dyniowego. Co tutaj takie pustki? Gdzie jest Cho Chang i Padma Patil? - pomyślała Kordelia krojąc kawałek placka. Rozejrzała się po Wielkiej Sali spoglądając na stół Gryfonów - tam również świeciło pustkami. Dziwne to bardzo, może to jakiś zbieg okoliczności? Albo Krukoni po prostu znowu coś kombinują i jak zwykle nic Kordelii nie powiedzieli o tym? Nie, żeby była taka ciekawska, ale postanowiła się dowiedzieć tego, czy nieobecność tych uczniów ma ze sobą jakiś związek.

1 komentarz:

  1. Cóż, nie przepadam za opowiadaniami fanowskimi, ale przyznam, że fajnie piszesz. Przerwałaś akurat w takim momencie ten prolog, że mogłabym Cię udusić, gołymi rękami! No ale, moje trudy poszłyby na daremno.. Pisz pierwszy rozdział! ; )

    Przy okazji zapraszam Cię na mojego bloga; skrawek-nadziei.blogspot.com.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń